//Wolność i swoboda, reszta nie ma znaczenia// – Sylwia Chutnik
Wolność i swoboda, reszta nie ma znaczenia – Sylwia Chutnik
1. Tak sobie to wyobrażam: za każdym razem, kiedy przystępuję do tworzenia, to jakbym zdobywała jakiś zamek. Cała w zardzewiałej zbroi, mimo upału i swędzenia skóry pomykam w strony niezrozumiałe dla nikogo innego. Hełm skrzypi, próbuję go podnieść, aby zerknąć na kartkę papieru, ale nic z tego nie wychodzi. Tworzę więc po omacku, z pamięci. Palce w bąblach, ja przebrana za rycerza, obłęd.
Aby poczuć wolność w sztuce, należy ją wywalczyć – tak sobie o tym myślę, kiedy zastanawiam się nad militarnym obrazkiem w zbroi. Ciekawe, na ile jest to polskie myślenie o trudzie i znoju, który należy pokonać, aby stanąć twarzą w twarz ze swoim szczęściem, a na ile są to nasze projekcje, których nikt od nas nie wymaga. Zamiast spokojnie usiąść nad książką czy stanąć przed sztalugami, wydaje się, że należy dopchać się tam łokciami i język wystawić wszystkim krytykującym. Wolność wywalczona, na którą zasłużyliśmy niczym na krzyż zasługi. Dzięki takiej koncepcji tworzenie staje się męczarnią, niekończącą się wartą w imię wartości.
„Sky is the limit”, tak sobie myślimy, z rozwianym włosem, kiedy już uda nam się wywalczyć swoją przestrzeń. Niekoniecznie. To idealistyczna wizja. W praktyce oznacza ona, oczywiście, ryzyko. Wyzwanie. Są przecież twarde ograniczenia, których nie można zignorować: nasz talent, chęć ekspresji i dzielenia się sobą. Stoczyć z nimi bitwę. Ale bez zbroi, na gołe klaty.
Tak sobie to wyobrażam: gdybyśmy tylko chcieli, moglibyśmy zrobić tak wiele. Niekoniecznie musimy to zrealizować, ale sama świadomość bezmiaru potrafi zatrzymać oddech. Zapierający dech w piersiach horyzont, który przesuwa się, ilekroć się do niego zbliżamy. A więc coś za nim jest, niemal na wyciągnięcie ręki? Wspaniale. Bez żadnego przebrania krępującego nasze ruchy sięgamy po wszystko, co chcemy. Bezmiar do zachłyśnięcia. Nadanie mu formy wolności. Próbujemy ją nazwać lub rzucić się w jej wir bez pytania o imię. Zwyczajnie „zanurkować w okazję”: jest płótno, jesteśmy my. Oraz nasze mocne poczucie, że to nasz czas i nasza szansa. I zaraz potem następuje wykorzystanie tej szansy, siebie, naszych możliwości i ludzi, którzy na nas patrzą.
Nasuwa się jednak pytanie: jak wiele chcemy zagarnąć tej wolności, czy się jej nie przestraszymy i nie pomkniemy w zaklęte rewiry nędznej prowokacji lub wydumanej egzaltacji? Wiele pytań o wolność, które same cisną się na usta: Czy będąc artystą/artystką, potrafimy w pełni skorzystać z tego nieskończonego? Czy boimy się konsekwencji wolności – reperkusji nieskrępowanego dążenia do szczerości i wystawienia swoich bebechów na widok publiczny? A jeśli się boimy, to co z tym robimy i co to robi naszej twórczości? Wolności można się przestraszyć, kiedy stoimy nad przepaścią w górach i nie widzimy niczego ponad nami.
Czasem nas to napędza, lecz także paraliżuje. Z tego wszystkiego trzęsą nam się ręce, ale nadal brniemy w niebezpieczne rejony naszej wyobraźni. Tak chciałabym to sobie wyobrażać: że jednak jesteśmy odważni/odważne w tej wolności, że idziemy naprzód, mimo ewentualnych zagrożeń.
Wolność w sztuce, która z jednej strony stawia opór cenzurze, z drugiej pokazuje wnętrze artysty, ma w sobie napięcie nie do uniknięcia. Lepiej je zaakceptować, niż tracić energię na walkę z tym uwierającym uczuciem. Twórca czy twórczyni zapraszają do swoich światów i dzięki temu my – odbiorcy – również możemy ucieszyć się cudzą wolnością. Patrzenie na jakiś obraz czy instalację czasami jest dla nas trochę zabawą, a trochę prezentem. I od nas zależy, czy skorzystamy z cudzego świata i cudzej wolności, czy odwrócimy się do tego plecami i wzruszymy ramionami: phi, każdy by tak umiał. Albo zainspirujemy się do poszukiwania własnej wolności, na naszych zasadach. O, to jest najlepsze rozwiązanie: zarazić niezależnością.
Tak sobie to wymarzyłam: do wykorzystania jest ten czas, ta chwila, kiedy tworzymy i możemy dać z siebie 200 procent naszej niczym niekrępowanej opowieści. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. Dziś ja stawiam, cała ta impreza jest na mój koszt. Zatem: zapraszam, smacznego.
2. Tematem tego numeru „MOCAK Forum” jest szeroko rozumiana wolność, zarówno w sztukach wizualnych, jak i w muzyce, literaturze oraz nauce. Inspiracją jest najnowsza wystawa w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie – Potrzeba wolności. Sztuka europejska po 1945 roku (30. wystawa Rady Europy)– pokazująca różne formy sztuki odpowiadające na zapotrzebowanie na wolność wśród ludzi. W naszym czasopiśmie słowo wolność odmieniamy przez wszystkie przypadki i zapatrujemy się na nią jako na wartość niezbędną do realizacji artystycznych potrzeb.
O wolności pamięci i o artystycznych sposobach przerabiania historii pisze Patrycja Dołowy. Elżbieta Korolczuk zastanawia się, na ile indywidualizm może istnieć w „podstawowej komórce społecznej”, czyli polskiej rodzinie czasu emancypacji. Stanisław Bajtlik kreśli dla nas obraz Kosmosu i nauk ścisłych, które – na równi z naukami humanistycznymi – mogą podejmować tematy zmian społecznych i niezależności wobec dogmatów.
Z twórcami pracującymi w różnych dziedzinach rozmawiamy o tym, czy warto wybierać nieskrępowaną formę własnej ekspresji i czy konsekwencje takiego wyboru nie ograniczają naszego życia. Słowem: czy opłaca się być wiernym swoim przekonaniom.
Do współtworzenia numeru zaprosiliśmy wyraziste osobowości artystyczne: Marię Peszek, Małgorzatę Rejmer, przeprowadziliśmy rozmowy: z Jekateriną Samucewicz z Pussy Riot, twórcami wizualnymi z Full Metal Jacket, Bodo Koxem i Marcinem Liberem. Okładkę przygotowali Dominika Olszowy i Tomasz Mróz, wkładkę edukacyjną zaprojektowała Alicja Rogalska, a artystki z Dream Team stworzyły komiks dedykowany wolności.
Kwestię prawa do swobodnego tworzenia potraktowaliśmy wielowymiarowo i wspólnie zastanowiliśmy się nad pytaniami: co nam daje wolność i czy umiemy z niej korzystać.
Jak zwykle w magazynie znajdziemy również eseje poświęcone sztukom wizualnym oraz najnowsze wieści z życia Muzeum.
Zapraszamy do wędrówki po wolności. Po wolności i swobodzie. Ku inspiracji.
Sylwia Chutnik (ur. 1979) – pisarka, kulturoznawczyni, absolwentka gender studies na Uniwersytecie Warszawskim. Prezeska Fundacji MaMa. Autorka książek: Kieszonkowy atlas kobiet (2008), Dzidzia (2009), Warszawa kobiet (2011), Proszę wejść (2012), Mama ma zawsze rację (2012) oraz Cwaniary (2012), a także sztuk Muranooo (Teatr Dramatyczny w Warszawie) oraz Aleksandra (Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu). Laureatka wielu konkursów, w tym Paszportu Polityki w kategorii literatura za rok 2008. Koordynuje projekt Spółdzielnia Mam. Należy do Porozumienia Kobiet 8 Marca. Jako przewodniczka miejska po Warszawie oprowadza po autorskich trasach śladami wybitnych kobiet.